https://stronazdrowia.pl
reklama

„Dom dobry” to wstrząsająca opowieść o przemocy domowej. Czy na początku relacji można dostrzec znaki ostrzegawcze? Psycholożka odpowiada

Katarzyna Wąś-Zaniuk
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wojciech Smarzowski w swoim najnowszym filmie zagląda za fasady polskich „dobrych domów”. Historia głównych bohaterów ukazuje, jak związek z pozornie idealną osobą może stopniowo przemienić się w koszmar, na czele z przemocą domową. Czy istnieją tzw. czerwone flagi, które, choć subtelne, powinny zwrócić naszą uwagę na początku relacji? Jak rozmawiać z osobą doświadczającą przemocy, aby jej nie zaszkodzić i nie zwiększyć poczucia zagrożenia? O tym porozmawiałam z psycholożką i psychotraumatolożką, Justyną Żukowską-Gołębiewską.

Katarzyna Wąś-Zaniuk, Strona Zdrowia: Dlaczego początki relacji przemocowych tak często przypominają emocjonalną idyllę – pełną czułości, troski i intensywnego zaangażowania? Jakie mechanizmy psychologiczne sprawiają, że osoba stosująca przemoc potrafi tak skutecznie tworzyć iluzję miłości i bezpieczeństwa, a partnerka nie rozpoznaje w tym zagrożenia?

Justyna Żukowska-Gołębiewska, psycholożka, psychotraumatolożka, terapeutka dzieci i rodzin, interwentka kryzysowa, badaczka: Początki relacji przemocowych często przypominają idyllę, ponieważ osoba stosująca przemoc buduje wczesny „kapitał zaufania” poprzez love-bombing, nadmiarową troskę i szybkie wiązanie -„fast-tracking intimacy”. To etap selektywnej prezentacji siebie i testowania granic partnerki.

Jakie mogą być skutki przemocy domowej?
Jakie mogą być skutki przemocy domowej?
Getty Images

Mechanizmy, które to podtrzymują, to najczęściej warunkowanie naprzemienne: przybliżanie (nagrody) i oddalanie (kary) wzmacniają przywiązanie silniej niż stałe wzmocnienia, więź traumatyczna opisana w literaturze jako trauma bonding (układ nerwowy osoby doświadczającej przemocy wiąże ulgę z osobą, która wcześniej wywołała ból, co tworzy silne, bardzo trudne do przerwania przywiązanie, a także kontrola koercyjna (izolowanie od przyjaciół, rodziny, pracy, kontrola informacji, czasu i pieniędzy, podważanie poczucia własnej wartości, minimalizowanie i racjonalizowanie szkody, zastraszanie lub groźby pośrednie, przenoszenie winy na osobę doświadczającą przemocy za wywołane emocje) czy gaslighting (podważenie zaufania do własnego myślenia, pamięci i odczuć), które od początku organizują relację wokół dominacji i zależności.

Małgorzata, główna bohaterka filmu „Dom dobry”, nie rozpoznaje zagrożenia, bo doświadcza silnej zgodności słów i gestów z jej potrzebami bliskości, a mózg „koduje” bezpieczeństwo w oparciu o zachowania opiekuńcze, nie o późniejsze mikro-naruszenia, które z początku są racjonalizowane.

Czy na początku relacji można dostrzec jakieś sygnały ostrzegawcze, które mogą świadczyć o tym, że partner nie jest taki, na jakiego wygląda? Czy istnieją tzw. czerwone flagi, które, choć subtelne, powinny zwrócić naszą uwagę i skłonić do refleksji?

Owszem, ale wymaga to uważności. Na początku relacji można dostrzec sygnały wczesnej kontroli: tempo eskalacji bliskości nieadekwatne do etapu znajomości (szybkie tempo relacji, „zalanie” swoją obecnością, deklaracjami miłości), naciski na to, aby zerwać relacje z bliskimi/przyjaciółmi lub się od nich odsunąć, „testy lojalności” w postaci zazdrości przedstawianej jako troska, drobne naruszanie granic i reakcji emocjonalnych partnerki/a oraz naprawy konfliktu wyłącznie gestami, bez odpowiedzialności i zmiany.

Charakterystyczne jest powolne „gubienie” siebie w relacji: osoba doświadczająca przemocy ma wrażenie, że staje się zupełnie inną osobą, pozbawioną sprawczości, zależną, z obniżoną samooceną, z przekonaniem, że bez partnera/partnerki sobie nie poradzi, Im częściej zaczyna się usprawiedliwiać drugą stronę, tym trudniej rozpoznać czerwone flagi.

Na początku znajomości warto też zwrócić uwagę na subtelne sygnały obejmujące to, jak nowo poznana osoba mówi o byłych partnerach/partnerkach. Dewaluacja i nazywanie jako „toksycznych” jest eksternalizacją winy. Często też pojawia się testowanie reakcji na drobny wstyd lub ciszę jako karę oraz nieproszoną „pomoc” w decyzjach, która redukuje sprawczość.

Wiele osób doświadczających przemocy przez długi czas zachowuje pozory normalności, ukrywając problemy przed rodziną, znajomymi czy sąsiadami. Czym jest to spowodowane? Proszę wyjaśnić naszym czytelnikom.

Utrzymywanie pozorów normalności wynika z kilku nakładających się zjawisk. Po pierwsze, działają mechanizmy wstydu i self-blamingu („to ja wybrałam/wybrałem”), które wzmacniają milczenie.

Po drugie, cykle przemocy to nie tylko akty agresji, ale także fazy miodowego miesiąca, co tworzy poznawczą niejednoznaczność i nadzieję na zmianę.

Po trzecie, istnieje realny koszt ujawnienia: ryzyko eskalacji, straty ekonomiczne, wtórna wiktymizacja w otoczeniu i instytucjach.

Po czwarte, przewlekły stres i dysocjacja zawężają pole świadomości i utrudniają spójny opis doświadczeń. Wreszcie, osoba stosująca przemoc, używając kontroli koercyjnej, w otoczeniu buduje przekonanie o „normalności” domu, rodziny czy jego samego, zatrzymując chaos i lęk we wnętrzu domu, co wzmacnia publiczne zaprzeczanie problemowi: „To taki porządny człowiek”.

Często zdarza się, że sąsiedzi czy osoby z otoczenia dostrzegają symptomy przemocy domowej, ale nie reagują. Dopiero po tragedii wychodzi na jaw, co się działo. Skąd ta wszechobecna znieczulica społeczna?

Brak reakcji świadków tłumaczą klasyczne mechanizmy psychologii społecznej: rozproszenie odpowiedzialności, ignorancja pluralistyczna i lęk przed kosztem społecznym „wtrącania się”. Dochodzi do tego zinternalizowany mit „to sprawy prywatne” oraz błąd atrybucji (winienie osoby doświadczającej przemocy za pozostawanie w relacji).

Jeżeli środowisko wielokrotnie obserwowało brak skutecznej reakcji instytucji, pojawia się wyuczona bezradność widza: „to i tak nic nie da”. Badania nad zachowaniami świadków pokazują, że najbardziej zwiększa szansę reakcji jasny sygnał normy „u nas reagujemy”, niskoprogowe ścieżki działania i poczucie sprawczości co do efektu – a to wymaga skutecznych mechanizmów prewencji i interwencji.

W Polsce nadal ciężar udowodnienia przemocy leży po stronie osób jej doświadczających. Musimy zmienić sposób myślenia o przemocy. Nieustająco pokutuje przekonanie, że kobiety zgłaszające przemoc, szczególnie w okresie rozstania dokonują fałszywych oskarżeń.

Dane z badań i metaanaliz wskazują, że fałszywe zgłoszenia przemocy to ok. 2–6 proc przypadków. Czyli zdarzają się, ale są marginesem, nie regułą.

Natomiast zjawiskiem o wiele częstszym jest niedoszacowanie i bagatelizowanie przemocy, także przez otoczenie i instytucje. Zatem sąsiedzi, ale także instytucje jakiekolwiek podejrzenie przemocy powinny traktować poważnie, a osoby mogące jej doświadczać powinny być objęte szerokim wsparciem do czasu jej wykluczenia poza wszelką wątpliwość.

Jak rozmawiać z ofiarą przemocy, aby jej nie zaszkodzić i nie zwiększyć poczucia zagrożenia?

Rozmowa z osobą doświadczającą przemocy powinna minimalizować ryzyko eskalacji i wtórnej wiktymizacji. Najpierw należy zapewnić emocjonalną walidację i poczucie kontroli nad tempem rozmowy. Zamiast dociekać „dlaczego nie odeszłaś/ nie odszedłeś”, lepiej pytać „czego teraz potrzebujesz” i „jak mogę zwiększyć twoje bezpieczeństwo”.

Nie naciska się na natychmiastowe decyzje, tylko wspólnie mapuje opcje i łączy z instytucjami wsparcia. Unika się rad, które przerzucają odpowiedzialność, oraz obietnic, których nie da się dotrzymać. Każdy krok uzgadnia się z osobą zainteresowaną, pamiętając, że to ona najlepiej zna dynamikę ryzyka.

Co sprawia, że ludzie zaczynają stosować przemoc - psychiczną bądź/i fizyczną? Co może być powodem? Dysfunkcyjny dom, cechy wrodzone? Proszę o wyjaśnienie.

Jeśli mogę, zwrócę tylko uwagę na słowo, które padło w poprzednim pytaniu: „ofiara”. W języku potocznym jest ono bardzo zakorzenione, ale w psychologii i pracy pomocowej coraz częściej od niego odchodzimy.

Słowo „ofiara” niesie w sobie konotację bierności, bezradności i utraty sprawczości, jakby dana osoba była kimś, komu coś „się przydarzyło”, a nie kimś, kto aktywnie próbuje przetrwać i szukać rozwiązań. Może też wzmacniać poczucie wstydu i napiętnowania. Dlatego używamy określenia „osoba doświadczająca przemocy”.

To sformułowanie jest bardziej precyzyjne i mniej obciążające. Podkreśla fakt, że przemoc jest działaniem sprawczym drugiej osoby, a nie cechą tego, komu została wyrządzona. Pozwala zobaczyć w tej osobie kogoś, kto adaptuje się, przetrwał, podejmuje decyzje w warunkach zagrożenia, a nie kogoś „słabego”.

Z kolei zamiast słowa „sprawca” coraz częściej używamy określenia „osoba stosująca przemoc”, ponieważ ono również lepiej opisuje proces. To nie jest czyjaś tożsamość, tylko zestaw zachowań, za które można i należy brać odpowiedzialność.

Zamiana języka nie jest kwestią poprawności politycznej. To zmienia sposób, w jaki myślimy o przemocy, a przez to wpływa na to, jak reagujemy: czy wspieramy, czy oceniamy. A od tego zaczyna się realna pomoc.

Odpowiadając na pytanie, przemoc jest zachowaniem wyuczonym, wzmacnianym i podtrzymywanym przez indywidualne czynniki osoby stosującej przemocy oraz kontekst relacyjny i kulturowy.

Do czynników ryzyka należą m.in. uczenie się przemocy w rodzinie pochodzenia (modelowanie), przekonania uprzywilejowujące kontrolę i dominację, deficyty regulacji afektu, impulsywność, nadużywanie substancji, choroby i zaburzenia współwystępujące psychiczne (zespół uzależnienia od substancji psychoaktywnych, zaburzenia osobowości) oraz czynniki strukturalne, które dają osobom stosującym przemocy przewagę i bezkarność.

Nieprawidłowo funkcjonujący system rodzinny zwiększa ryzyko, ale nie determinuje przemocy. Kluczowa jest akceptacja przekonań uprawniających do kontroli partnera/ki i brak konsekwencji społecznych.

Cechy wrodzone mogą modulować próg reaktywności, jednak o przemocy decyduje przede wszystkim zespół przekonań, wzmacniających wzmocnień i okazji, a nie temperament. Pamiętajmy, że przemoc zawsze jest wyborem, nie impulsem.

Jakie mogą być długofalowe skutki przemocy, w obszarze zdrowia psychicznego, funkcjonowania społeczno-zawodowego? Jakie zaburzenia kliniczne najczęściej obserwuje pani u osób, które przez dłuższy czas doświadczały przemocy?

Długofalowe skutki przemocy obejmują zaburzenia lękowe i depresyjne, objawy z kręgu PTSD/CPTSD (w ICD-11), zaburzenia snu, somatyzację, nadużywanie substancji oraz przewlekłą dysregulację układu nerwowego.

Na poziomie funkcjonowania społeczno-zawodowego typowe są: spadek koncentracji uwagi i pamięci roboczej, trudności decyzyjne, wycofanie, spadek produktywności, absencje i utrata sieci wsparcia czasami pracy zawodowej.

Klinicznie obserwuję także problemy z regulacją afektu, dysocjację, nadczujność, samotność relacyjną oraz zjawisko „fobii wobec konfliktu”, które utrudnia negocjacje i stawianie granic w pracy i w bliskich relacjach.

Gdzie osoba doświadczająca przemocy powinna zwrócić się po pomoc?

Osoba doświadczająca przemocy powinna w pierwszej kolejności zadbać o bezpieczeństwo, plan awaryjny i dokumentowanie zdarzeń. W Polsce pomoc świadczą m.in. Ogólnopolskie Pogotowie „Niebieska Linia”, lokalne ośrodki pomocy społecznej i centra interwencji kryzysowej, organizacje specjalistyczne (np. Centrum Praw Kobiet), telefony wsparcia oraz policja i procedura Niebieskiej Karty.

Równolegle rekomenduję kontakt z prawnikiem znającym sprawy przemocy i z psychologiem czy psychotraumatologiem, który pomoże stonizować układ nerwowy, przywrócić poczucie wartości i sprawczości, a także odtworzyć narrację zdarzeń, wzmocnić regulację i przygotować się do ewentualnych działań prawnych w taki sposób, aby nie stanowiły one dla osoby doświadczającej przemocy kolejnego obciążenia czy retraumatyzacji.

Dziękuję za rozmowę!

Polecjaka Google News - Strona Zdrowia
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na stronazdrowia.pl Strona Zdrowia