Zobacz wideo: Wilki w gminie Zławieś Wielka
Kuracjusze, którzy jadą do sanatorium z NFZ, we własnym zakresie ponoszą koszty przejazdu do uzdrowiska, a także częściową odpłatność za wyżywienie i zakwaterowanie w sanatorium. Są też dodatkowe opłaty, które uzdrowisko może pobrać. Najczęściej „kasuje” się za telewizor w pokoju (80-110 zł za turnus). Kuracjusze płacą też m.in. za czajnik w pokoju (21-40 zł), suszarkę do włosów (20-30 zł) czy wymianę pościeli (15-20 zł) albo ręczników (4-6 zł). Mocno kieszenie drenuje opłata za parking (200-350 zł) oraz za kąpiel borowinową (90-100 zł).
Zabiegi powinny być za darmo
Nasz artykuł „Takie są nowe opłaty za sanatorium z NFZ. Oto ile trzeba zapłacić za nocleg i wyżywienie” spotkał się z dużym odzewem ze strony Czytelników.
– Niedawno wróciłam z sanatorium z Sopotu. Miałyśmy pokój trzyosobowy, więc po 30 złotych składałyśmy się na telewizor w pokoju. Płaciłyśmy też dwa razy za wymianę pościeli. Ręczniki i suszarkę miałyśmy swoje. Doszły nam opłaty za okłady borowinowe. Jeden kosztował 50 złotych. Stwierdziłyśmy, że raz się żyje i nie odmawiałyśmy sobie codziennej kawki „na mieście”. Czasem było do niej ciasteczko. W sumie, jak sobie policzyłam, to dodatkowo w trzy tygodnie wydałam 1200 złotych. Rozumiem, że NFZ nie zapłaci za moje kawki i ciasteczka w lokalach, ale za zabiegi czy TV to już mógłby – mówi pani Grażyna z Bydgoszczy.
Zadzwonił do nas także pan Marek z pow. grudziądzkiego.
– To skandal, żeby sanatoria dodatkowo kasowały za telewizor czy zabiegi. Ostatnio nawet za korzystanie z rowerka treningowego musiałem płacić. Przecież jadę do sanatorium po zdrowie, a nie dlatego, że tak mi się podoba. Moim zdaniem, kuracjusze tylko powinni płacić częściowo za nocleg i wyżywienie. Pozostałe opłaty to już zdzierstwo – przekonuje nasz prenumerator.
Telewizor stary, a czajnik z kamieniem
Pani Jadwiga na Facebooku „Pomorskiej” o dodatkowych opłatach pisze tak: „A co gorsze, telewizor staroć, kilka programów, czajnik z kamieniem. Ohyda”.
Pan Tadeusz dopowiada: „Jest różnie. Są sanatoria z umiarkowanym cennikiem, ale faktycznie większość kroi kuracjuszy na maksa".
Inny Czytelnik relacjonuje: „Byłem w listopadzie w sanatorium w Rabce. Tak nazwałem to, pożal się Boże, sanatorium. Zapłaciłem 95 zł za telewizor o gabarytach pudełka zapałek, który często się zacinał i miał słabiutki procesor. Wyżywienie też było beznadziejne. Sanatorium po PRL, ale to nie było najważniejsze, bo obsługa w sanatorium bardzo dobra. Tyle tylko, że pokoje i zakwaterowanie to już nie na te czasy. Powinno być już dawno zmodernizowane. Nie można się zasłaniać, że to jest po PRL”.
Pani Katarzyna dodaje: „Byłam w sanatorium w Gołdapi. Super miejsce. Jedyną dodatkową opłatą była opłata za TV. Wszystko inne było za darmo. Pozdrawiam serdecznie cały personel”.
„Sanatorium to nie wczasy”
Na naszym Facebooku pojawiły się też takie głosy: „Kupić czajnik w dyskoncie – wyniesie taniej. Zabrać laptopa i można TV oglądać. Ręczniki wyprać i suszyć w pralni – zrzuta w trzy pokoje wyniesie taniej. Na kawę wykupić abonament w „Żabce”, a ciasteczka w dyskoncie kupić. Sanatorium to nie wczasy ani wyjazd integracyjny, a rehabilitacja i leczenie” – pisze pani Kinga.
Jak przekonuje, większość 75-latków potrafi doskonale znaleźć knajpkę i miejsce, gdzie organizowane są wieczorki taneczne, więc i z pralnią nie będzie problemu. Do „Żabki” potrafią iść po napoje w kolorowych butelkach, więc i kawkę kupić można.
„Pracowałam w restauracji, gdzie kuracjusze codziennie zostawiali dużo więcej niż opłata za wynajem czajnika czy pranie ręczników. Niestety, większość ludzi traktuje sanatorium jak wczasy albo turnus zapoznawczy” – podsumowuje pani Kinga.
Pani Justyna dodaje: „Za opłaty, które Państwo wymieniliście, odpowiadają sami właściciele hoteli, w których takie sanatoria się mieszczą. I działa to tak zarówno w przypadku turnusów z NFZ, ZUS czy PFRON. Sorry, ale sanatoria to nie wczasy i jak jeden z komentujących wcześniej napisał, tam się liczą zabiegi. Jak komuś nie pasuje zakwaterowanie, to zawsze można wyjechać i takie rzeczy jak nocleg czy wyżywienie opłacać samemu. Przy okazji kolejka mniejsza. Same plusy”.
Pan Bernard kwituje: „Dlatego zawsze wybieram jako emeryt wczasy za własną kasę, a nie sanatorium”.