https://stronazdrowia.pl
reklama

Pomaganie to dawanie cząstki siebie – mówi Dorota Strumiłło-Górecka

Akcja specjalna HIPOKRATES 2025
Dorota Strumiłło-Górecka, laureatka konkursu "Recepta na Dobro"
Dorota Strumiłło-Górecka, laureatka konkursu "Recepta na Dobro" fot. Synoptis Pharma
Za dnia kieruje apteką, po godzinach bezinteresownie pomaga pacjentom. Dorota Strumiłło-Górecka jest prawdziwą superbohaterką, jedną z twórczyń projektu Pro-Zdrowie i wiceprezeską Fundacji PharmaHelp. Jej działania zostały docenione we współorganizowanym przez markę APTEO konkursie „Recepta na dobro”.

Słyszałam, że na wasze prelekcje trzeba się ustawiać w kolejkach.

Rzeczywiście zainteresowanie jest na tyle duże, że w tym roku musiałyśmy zrezygnować z przerwy wakacyjnej. Na każdy wykład organizowany przez fundację mamy więcej chętnych niż miejsc, obowiązują więc zapisy, a nawet listy rezerwowe. Sale są wypełnione po brzegi. To bardzo budujące – początki były bowiem skromne. Prawdę mówiąc, nigdy nie myślałam, że mogę aż tyle osiągnąć.

Od czego pani zaczynała?

Chciałam przeprowadzać przeglądy farmaceutyczne i pomagać w wielolekowości. Przyjmowanie pięciu lub więcej leków dziennie zwiększa ryzyko powikłań i wzajemnych interakcji, dlatego tak ważna jest w tym względzie edukacja oraz budowanie świadomości wśród pacjentów. Niestety podczas pracy za okienkiem nie ma na to czasu, dlatego pomyślałam o wyjściu poza aptekę, na co pozwala ustawa o zawodzie farmaceuty. Razem z dwiema koleżankami zaproponowałyśmy bydgoskiemu oddziałowi Narodowego Funduszu Zdrowia prowadzenie spotkań edukacyjnych. Potem podjęłyśmy też współpracę z Toruńskim Uniwersytetem Trzeciego Wieku oraz Kamienicą Inicjatyw, która zajmuje się między innymi aktywizacją seniorów, a to na dotarciu do tej grupy zależało nam najbardziej.

Dlaczego?

Problem wielolekowości najczęściej dotyczy starszych pacjentów. Seniorzy są samotni, wykluczeni cyfrowo, nie wiedzą, gdzie szukać informacji i jak je weryfikować. Chciałyśmy wypełnić tę lukę. Tak powstał projekt Pro-Zdrowie, w ramach którego organizujemy wykłady multimedialne i praktyczne warsztaty. Na warsztatach uczymy prawidłowego pomiaru ciśnienia krwi, kontroli poziomu glukozy, obsługi inhalatorów, nebulizatorów oraz innych urządzeń wspomagających codzienne monitorowanie stanu zdrowia. W gabinecie lekarza albo przy okienku w aptece zazwyczaj nie ma czasu, żeby wszystko dokładnie wytłumaczyć, nierzadko też pacjenci są zestresowani, nie mogą się skupić, więc gdzieś ta wiedza ucieka. Podczas warsztatów mamy przestrzeń na pytania, sprawdzanie urządzeń, ale też zwykłe rozmowy, a to naprawdę pomaga w przyswajaniu informacji.

Właśnie za projekt Pro-Zdrowie została pani nagrodzona w konkursie marki APTEO. Od tego czasu minął już prawie rok – co się w tym czasie zmieniło?

Przede wszystkim postanowiłyśmy nadać naszej działalności bardziej formalny charakter i założyłyśmy Fundację PharmaHelp. Dzięki temu mamy osobowość prawną, możemy starać się o dotacje i działać znacznie szerzej. Udało się nam dostać grant od marszałka województwa kujawsko-pomorskiego na duży projekt, którego celem jest edukacja w trzech tematach: profilaktyki chorób układu krążenia, nowotworów oraz otyłości. Pierwszy blok wykładów już się odbył, kolejne mamy zaplanowane na wrzesień i październik.

Do kogo skierowane są te wykłady – też do seniorów?

Akurat w tym projekcie skupiamy się na trzydziesto- i czterdziestolatkach, bo profilaktyka powinna być wdrażana jak najwcześniej. Docelowo chciałybyśmy rozszerzyć działalność również na młodzież, edukować u samych podstaw. Dlatego bardzo intensywnie się doszkalamy, zarówno w zakresie prawnych aspektów prowadzenia organizacji pozarządowej, jak i najnowszej wiedzy medycznej. Ostatnio na przykład uczyłyśmy się, jak pomagać pacjentom w rzucaniu palenia. Nie zapominamy przy tym o naszych seniorach. Mamy stałą bazę instytucji, w których organizujemy prelekcje i warsztaty, coraz częściej jesteśmy też zapraszane w nowe miejsca.

Jak udaje się pani połączyć te wszystkie działania z pracą?

Prawdę mówiąc, bywa ciężko. Kieruję dużą apteką, która działa przez cały tydzień, więc zawsze coś się dzieje. Ale zostaje jeszcze czas wolny po pracy, a wtedy zamiast siedzieć w fotelu z telefonem, zajmuję się sprawami fundacji. Mogę przy tym liczyć na wsparcie męża, który regularnie robi za kierowcę albo fotografa na prelekcjach. Nie mamy dzieci, więc jest trochę tak, że czas, który mogłabym im poświęcić, przeznaczam na pomaganie innym. To mój sposób na zostawienie po sobie czegoś dobrego.

Pacjenci to doceniają?

Ostatnio usłyszałam, że polecają nas sobie na mieście (śmiech). To bardzo miłe. Zawsze też cieszy mnie, kiedy widzę, jak podczas prelekcji widzowie notują i zadają pytania. Często później podchodzą, żeby podzielić się swoimi doświadczeniami, nierzadko takimi, o których trudno im mówić. Przed nami jednak się otwierają. To najbardziej wzruszające momenty.

A jakie emocje wzbudziła w pani wygrana w konkursie „Recepta na dobro”?

Nie wiem, czy powinnam się do tego przyznawać, ale na samym początku gali przez przypadek zobaczyłam statuetki i w ten sposób dowiedziałam się o wygranej jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem laureatów. Emocji było wiele: niedowierzanie, radość, łzy szczęścia. Właściwie całą uroczystość przepłakałam. Może więc dobrze się stało, że poznałam wyniki wcześniej – dzięki temu mogłam trochę ochłonąć i potem na scenie podziękować od serca. W innym wypadku nie byłabym w stanie sklecić sensownego zdania!

Myśli pani, że taka nagroda jest potrzebna w środowisku farmaceutycznym?

Pomysł na konkurs jest świetny, zwłaszcza że idzie w parze z gratyfikacją finansową. Wiadomo, nie pomagamy dla pieniędzy, tylko z potrzeby serca, ale miło zostać docenionym przez środowisko. Nigdy nie zapomnę, jak już po wręczeniu nagród podeszła do mnie z gratulacjami pewna wybitna lekarka, specjalistka w swojej dziedzinie. Usłyszeć pochwałę od kogoś takiego wiele znaczy, dodaje skrzydeł i zachęca do dalszych działań. Ostatecznie więc jestem szczęśliwa, że wzięłam udział w konkursie – chociaż trzeba mnie było do tego namawiać.

Nie chciała się pani zgłaszać? Dlaczego?

W pewnym sensie chyba nie widziałam skali swoich działań, ginęły w codzienności. Dopiero zebrane razem okazały się całkiem imponujące. Z czego wniosek taki, że czasem warto docenić samego siebie i spróbować. Rezultaty mogą nas pozytywnie zaskoczyć.

Czym w takim razie jest dla pani recepta na dobro? Jak rozumie pani hasło przewodnie konkursu?

To dawanie cząstki siebie – swojej wiedzy, empatii, współczucia – drugiemu człowiekowi. Nie dla poklasku, podziękowań czy zapłaty, ale z wewnętrznej potrzeby. Mówię tutaj nawet o takich małych rzeczach, jak przyjazne słowo, wsparcie w trudnym momencie, wysłuchanie albo udzielenie porady. Dla nas to niewiele, ale dla kogoś innego ten jeden gest może być czymś bardzo, bardzo dużym.

Pięknie powiedziane. Zostaje mi więc już tylko jedno pytanie na koniec – co dalej? Jakie ma pani plany na przyszłość?

Marzy mi się jakiś naprawdę ogromny projekt. Teraz w ramach fundacji mamy sporo mniejszych rozproszonych akcji – fajnie byłoby to zebrać w coś o większym impakcie. Mam nadzieję, że taka możliwość się pojawi. Ale póki co zakasujemy rękawy, działamy dalej i skupiamy się na pomaganiu. Bo jednak marzenia są drugorzędne. Podstawą jest po prostu działanie.

Dorota Strumiłło-Górecka, laureatka konkursu "Recepta na Dobro"
Dorota Strumiłło-Górecka, laureatka konkursu "Recepta na Dobro"
Synoptis Pharma
Wróć na stronazdrowia.pl Strona Zdrowia