4 z 11
Przeglądaj galerię za pomocą strzałek na klawiaturze
Poprzednie
Następne
Przesuń zdjęcie palcem
Duszniki-Zdrój to prawdziwy raj dla miłośników muzyki,...
fot. Dariusz Gdesz / Polska Press

Sanatoria na Dolnym Śląsku zachwycają klimatem i stawiają na nogi. W uzdrowiskowym pakiecie nieziemskie widoki i górskie powietrze

Sanatoria na Dolnym Śląsku - Duszniki Zdrój

Duszniki-Zdrój to prawdziwy raj dla miłośników muzyki, dzięki Międzynarodowemu Festiwalowi Chopinowskiemu. W tym roku jego 79. edycja będzie miała miejsce od 2 do 10 sierpnia. Warto również odwiedzić Muzeum Papiernictwa, które kandyduje do wpisania na światową listę zabytków UNESCO.

Do sanatoriów w Dusznikach-Zdroju trafiają osoby cierpiące na:
* choroby dolnych dróg oddechowych (pulmonologia)
* choroby kardiologiczne i nadciśnienie (kardiologia)
* choroby kobiece (ginekologia)
* choroby naczyń obwodowych
* choroby ortopedyczno-urazowe (ortopedia)
* choroby reumatologiczne (reumatologia)
* choroby układu trawienia (gastroenterologia, hepatologia)
* osteoporozę

Sanatoria:
* Sanatorium uzdrowiskowe "Chemik", ul. Wojska Polskiego 17
* Sanatoria Dolnośląskie Sp. z o.o.: "Zimowit" (ul. Chopina 1),
* Uzdrowiska Kłodzkie S.A. Grupa PGU: "Moniuszko" (ul. Zdrojowa 40), Szpital Uzdrowiskowy "Jan Kazimierz" B (ul. Wojska Polskiego 23)

Sanatoria na Dolnym Śląsku. Tu można pojechać >>

Zobacz również

Brudna Dwunastka 2024. Oto najbardziej zanieczyszczone chemią warzywa i owoce

Brudna Dwunastka 2024. Oto najbardziej zanieczyszczone chemią warzywa i owoce

Co jeść, żeby nie było wzdęć i bąków? Po te produkty sięgaj przed ważnym wyjściem

Co jeść, żeby nie było wzdęć i bąków? Po te produkty sięgaj przed ważnym wyjściem

Polecamy

Czy suplementacja witaminy C ma sens? Ekspertka odpowiada

TYLKO U NAS
Czy suplementacja witaminy C ma sens? Ekspertka odpowiada

Śpisz w takiej pozycji? Uważaj, to może sprzyjać demencji

Śpisz w takiej pozycji? Uważaj, to może sprzyjać demencji

„Pomyśl o Taylor Swift…”, czyli australijski sposób na kupę w pracy

„Pomyśl o Taylor Swift…”, czyli australijski sposób na kupę w pracy