Rozmowa z dr Agatą Majewską, terapeutką, właścicielką Centrum Terapii i Rozwoju „Pod Skrzydłami Sowy”, autorką książki „Jak wspierać dzieci wysoko wrażliwe”
Coraz częściej rodzice słyszą, że ich dziecko jest wysoko wrażliwe. Co to znaczy?
Myślę, że warto mówić o potrzebie identyfikacji wspomnianej cechy. Wysoka wrażliwość nie jest jednak zaburzeniem, chorobą czy deficytem i nie diagnozuje się jej. Mimo to spotykam się niejednokrotnie z tym, jak rodzice mówią, że nauczyciel w szkole lub inny specjalista „zdiagnozował” ich dziecko pod kątem wysokiej wrażliwości – wypełniając np. dostępny w publikacjach Elaine Aron test. Spotkałam się również z wypowiedziami dorosłych o tym, że sami siebie „zdiagnozowali” lub że takiej „diagnozy” dokonał psycholog bądź terapeuta podczas sesji terapeutycznej. Zawsze wzbudza to we mnie ciekawość. Interesuje mnie to, na jakiej podstawie ktoś wystawia tzw. diagnozę „wysoka wrażliwość” i co sprawiło, że rodzice zaczęli interesować się tym tematem, np. udając się do psychologa.
Co w takim razie skrywa pod sobą pojęcie-parasol „dziecko wysoko wrażliwe”?
„Dziecko wysoko wrażliwe” to według mnie informacja, która zaprasza do uważności na potrzeby i rozwój dziecka. To może być cenna wskazówka dotycząca możliwości rozwoju potencjału danej osoby. Może też stać się łatką, którą przypina się dziecku ze względu na treść przeczytaną w danej książce lub informację znalezioną w internecie. I wówczas rodzi się niebezpieczeństwo, że zamiast na dziecko będące w dynamicznym rozwoju, będziemy patrzeć na opis, który do niego przyczepiamy.
Z drugiej strony, uważałabym na mówienie o parasolu ochronnym przy temacie wysokiej wrażliwości, dlatego że wiele osób doświadcza trudności ze względu na sposób odbierania i przetwarzania rzeczywistości. Nadal próbuje się dopasować dziecko do systemu, w którym funkcjonuje, zamiast podążać za nim i próbować stworzyć w najbliższym otoczeniu takie warunki, aby mogło w pełni rozwinąć skrzydła.
Po czym można się domyśleć, że dziecko jest wysoko wrażliwe?
Wśród ważnych aspektów wrażliwości przetwarzania sensorycznego wymienia się: głębokość przetwarzania, reaktywność emocjonalną w połączeniu z empatią, uważność na subtelności i niuanse, łatwość przestymulowania, czyli przeciążenia. W mojej książce przedstawiam możliwe typy dzieci o wysokiej wrażliwości, choć myślę, że nie da się stworzyć sztywnych ram, które pasowałyby idealnie do każdego dziecka. Jest tak dlatego, że każde dziecko charakteryzuje się swoją indywidualnością, a rodzina, w której wzrasta, jest jedyna i niepowtarzalna. Wspominam o rodzinie dlatego, że warunki, w których żyje nasze dziecko, mają znaczenie dla jego dalszego rozwoju.
Rodzice małych dzieci najczęściej mówią o tym, że ich pociecha była wręcz „nieodkładalna”, dużo płakała, wiele rzeczy jej przeszkadzało (jak metka w ubranku, za ostre światło, zbyt intensywny zapach w pomieszczeniu). Spotykam się też z tym, że rodzice dzieci w wieku przedszkolnym mówią o maluchach posługujących się językiem dorosłych. Ich pociechy mają trafny dowcip, potrafią nazywać emocje we właściwy sposób i w odniesieniu do odpowiedniego kontekstu, a także martwi ich sytuacja innych osób wokół nich. Innymi słowy, już na wczesnym etapie jest im dostępna wiedza na temat tego, że inni ludzie mogą mieć inaczej niż „Ja”. Ta perspektywa jest ważna i warta dostrzeżenia.
Kiedy przychodzi etap adaptacji do placówki – żłobka, przedszkola lub szkoły, dzieciom niejednokrotnie jest trudniej. Potrzebują więcej czasu na oswojenie się z nową sytuacją. Każda zmiana, np. układ w sali, nowa pani, nowe dzieci, nowe zabawki czy specjalna atrakcja zamiast stałego planu dnia w placówce, jest dla nich bardzo ważna. Muszą ją sobie dłużej przetrawić. Wydaje się, że dla tych dzieci wszystko jest ważne i ma znaczenie.
Podobnie jest w relacjach rówieśniczych, w okresie nastoletnim. Młodzież, z którą pracuję, mówi mi o tym, że bierze sobie do serca komunikaty swoich kolegów i koleżanek. Najczęściej nie rozumie, czemu ktoś ich odrzuca. Tacy nastolatkowie nie chcą się narzucać, więc nawiązywanie i podtrzymywanie relacji jest tym, co spędza im sen z powiek. A sny też miewają bardzo żywe. Warto zaznaczyć, że te dzieci potrafią mieć serce na dłoni – chcą pomagać innym, dostrzegają potrzeby rówieśników, próbują być miłe. Bardzo często kosztem siebie i swoich granic.
Rodzice dzieci wysoko wrażliwych często wychodzą z założenia, że potrzebują one specjalnego traktowania, w porównaniu z rodzicami dzieci mieszczących się w normach społecznych. Gdzie rodzice dzieci wysoko wrażliwych powinni postawić granicę?
Spotkałam się z przekonaniem, że dziecko o wysokiej wrażliwości potrzebuje tzw. specjalnego traktowania. Ale kto go właściwie nie potrzebuje? W rodzicielstwie chodzi o to, aby towarzyszyć swojemu dziecku, by być jego przewodnikiem, czasem milczącym towarzyszem. Chodzi o to, by nadawać kierunek. I ten kierunek jest specyficzny ze względu na indywidualność dziecka. Więc. jeśli to miałoby być „specjalnym traktowaniem”, to jestem za.
Nie spotkałam się natomiast z tzw. „pozwalaniem na więcej”. Jeżeli przyjmiemy, że przestrzeń dla okazywania emocji, przestrzeń dla wypowiadania swoich myśli, przestrzeń na eksplorowanie otoczenia w bezpiecznych dla siebie warunkach jest „pozwalaniem na więcej”, to jest mi smutno, bo myślę o tych dzieciach, którym się na to nie pozwala.
Mam poczucie, że dorośli mogą odkrywać wspólnie z dzieckiem granice. Mogą pokazywać, że granice czasem są elastyczne, że kiedy przychodzi jakaś zmiana, to czasem na daną granicę można spojrzeć z innej perspektywy. Wydaje mi się, że dzieci, które charakteryzuje „więcej, mocniej, głębiej”, częściej dostrzegają granice, które nam dorosłym umykają.
Z jakimi wyzwaniami muszą mierzyć się dzieci wysoko wrażliwe w wieku przedszkolnym, a z jakimi dzieci i nastolatkowie w wieku szkolnym?
Na to pytanie już trochę po części udzieliłam już odpowiedzi. Myślę, że dla dzieci w wieku przedszkolnym wyzwaniem może być: adaptacja, nawiązywanie i podtrzymywanie relacji rówieśniczych, np.: nauka przebywania w grupie, wyrażanie swojego zdania, nauka dzielenia się i przyjmowania perspektywy drugiej osoby, rozstania z rodzicami, regulacja emocji w bezpieczny sposób.
Dla dzieci w wieku szkolnym adaptacja również może być wyzwaniem. Chociaż w tym przypadku kontekst nauczyciela wychowawcy rozumianego jako autorytetu jest bardzo ważny, zaraz za rogiem pojawia się kontekst relacji rówieśniczych, które nabierają innego znaczenia niż dotychczas. Proszę mi wierzyć, że temat rówieśników to jest główny temat, poruszany przez dzieci podczas spotkań ze mną. I zapraszam wszystkich pedagogów do tego, by mieli czas na wspieranie dzieci w placówkach wychowawczo-oświatowych. Żeby byli uważni na relacje w klasie, żeby przyglądali się zachowaniom dzieci podczas przerw w szkołach i próbowali integrować grupę. Żeby rodzice nie pozostawali sami sobie wraz z dzieckiem, któremu jest trudno, przed którym stoi więcej wyzwań.
Dodam jeszcze, że mam ciekawą obserwację co do relacji rówieśniczych w okresie nastoletnim. Dzieciom o wysokiej wrażliwości często większą trudność sprawia przekraczanie obowiązujących zasad. Także, jeśli grupa rówieśników idzie na wagary czy zapalić pierwszego papierosa za rogiem szkoły, to te dzieci częściej rezygnują z takich zachowań. Znam dzieciaki, które w ogóle nie korzystają z przestrzeni w social mediach. Z jednej strony nie interesuje ich to, ale z drugiej strony – nie mają wspólnych tematów do rozmowy z kolegami i koleżankami. Naprawdę dużym wyzwaniem jest „być przy sobie” i „pozostać przy swoich wartościach”, a jednocześnie mieć zgraną paczkę w szkole i nie czuć się samotnym bądź samotną. To nie jest regułą, ale dzielę się spostrzeżeniem, które być może rozjaśni coś innym.
Czy bycie osobą wysoko wrażliwą ma też swoje dobre strony?
Lubię myśleć o wysokiej wrażliwości jak o zasobach. Jeśli wyrastamy w przekonaniu, że jestem OK i świat jest OK, to będzie OK. Jeśli dowiemy się, że nie jesteśmy OK, bo częściej się wzruszamy, więcej analizujemy, to na „dzień dobry” dostajemy przekaz, że nie działamy tak, jak działa reszta świata i albo się dopasujemy, albo nie będziemy szczęśliwi na tej planecie.
Osoby o wysokiej wrażliwości, jeśli wzrastają w sprzyjających, korzystnych warunkach, potrafią czerpać ze swojego potencjału. Istnieją badania, które wskazują np. na związek wrażliwości przetwarzania sensorycznego z uzdolnieniami i kreatywnością, z kompetencjami społecznymi. Więcej na ten temat można poczytać w publikacjach dr Moniki Baryły-Matejczuk z Lublina. Sama zresztą biorę udział w jej szkoleniu dotyczącym wspierania dzieci wysoko wrażliwych. Warto wiedzieć, że wysoka wrażliwość to nie tylko krytykowana koncepcja Elaine Aron.
O co muszą zadbać rodzice dzieci wysoko wrażliwych, aby ich pociechy rozwijały się jak najlepiej?
O siebie. I nie żartuję. Warto posprawdzać, jak się mamy z naszymi dorosłymi emocjami i myślami, jak wyglądają nasze relacje w rodzinie, z której pochodzimy i w tej, którą współtworzymy. Warto zobaczyć, jak nam jest z samoregulacją, co nam mówi uważność, czy bliskie są nam techniki relaksacyjne. Do tego można dołożyć aspekt jakości komunikacji w najbliższym otoczeniu, sposób spędzania wolnego czasu. Dzieci to wychwytują i chłoną jak gąbka. Więc nie ma możliwości, aby wysłać dziecko z jakimś wyzwaniem do specjalisty, a w środowisku domowym nie zmienić nic, co mogłoby właściwie oddziaływać na jego rozwój.
Słowa, które do mnie przychodzą, kiedy myślę o wspieraniu dzieci, to: akceptacja, zaufanie, empatia, czas.
Jak budować relację z dzieckiem wysoko wrażliwym?
W oparciu o wzajemny szacunek i akceptację różnorodności, o wspieranie poczucia własnej wartości. Dzieci potrzebują dostępnych i autentycznych dorosłych w swoim otoczeniu. Nie ma nic trudniejszego dla dziecka, które więcej widzi i mocniej czuje niż zimny, chłodny opiekun, który zachowuje się w sposób nieprzewidywalny i przekraczający granice.
Warto spojrzeć na budowanie relacji z dzieckiem jak na proces, w którym dopuszcza się wspólne poszukiwanie drogi. Powinno znaleźć się w niej miejsce na: „proszę”, „przepraszam” i „dziękuję”.
Co może zrobić rodzic, który nie potrafi pogodzić się z tym, że jego dziecko jest inne?
Myślę, że pomocna może być konsultacja u psychologa, spotkanie z psychoterapeutą, skorzystanie z dostępnych dla rodziców form wsparcia. Wówczas – w bezpiecznych warunkach – można poprzyglądać się swoim przekonaniom, wyobrażeniom, emocjom. Umówmy się – może być nam trudno z tym, że nasze dziecko ma inaczej niż my. Mamy prawo mieć dość rodzicielstwa na wysokich obrotach, mamy święte prawo do zmęczenia. Ale też mamy obowiązek zadbania o dziecko, które zapraszamy do naszego świata. Więc, jeśli jest nam źle, to powinniśmy zadbać o siebie, aby móc tworzyć wspierającą relację ze swoim dzieckiem. Ono nas kocha, ufa nam, spogląda na nas wiernie i szuka potwierdzenia swojego „Ja”.
Wiele związków rozpada się ze względu na to, że dziecko wymaga specjalnej opieki. Zazwyczaj z problemem zostaje matka. Co poradziłaby Pani kobietom w takiej sytuacji, aby były one w stanie znaleźć w takiej sytuacji złoty środek między czasem dla siebie a opieką nad dzieckiem?
Ufam, że dzisiejszym rodzicom potrzebna jest Wioska. Sama taką współtworzę ze wspaniałymi kobietami. Ale, żeby brać w niej udział, trzeba mieć czas. Jeśli nie ma możliwości, aby skorzystać ze wsparcia ojca naszych dzieci, partnera czy własnych rodziców, to może istnieje zaufana koleżanka, albo może jest inna dorosła osoba, do której możemy się zwrócić? Tu nie chodzi koniecznie o wyjście z domu. Może być to nawet rozmowa telefoniczna w ciągu dnia, która sprawi, że rozładujemy trochę napięcie.
Warto jest zainteresować się tym, czym jest stanometr i w którym jego miejscu jestem, aby wiedzieć, jak podnieść się do strefy, w której mam siłę opiekować się swoim dzieckiem. Nad tym m.in. pracujemy w Wiosce Wrażliwości dla kobiet, którą współprowadzę w swoim Centrum Terapii i Rozwoju „Pod Skrzydłami Sowy”. Nasze spotkania są możliwe również w formie online.
Wiem też, że dla rodziców ogromnym wsparciem może być rozumiejąca kadra pedagogiczna w placówkach, do których uczęszczają ich dzieci. Czasem brakuje zrozumienia w tego typu miejscach, dlatego – podobnie jak wcześniej – zwracam się do opiekunów, wychowawców i pedagogów o łagodność dla rodziców, którym jest bardzo trudno w codzienności pełnej wyzwań.
Co robić, jeżeli podejrzewamy, że sami jesteśmy wysoko wrażliwi?
Może warto się zastanowić, czy jako dorosłe osoby potrzebujemy przynależeć do grupy osób nazywających się „wysoko wrażliwi”. Może potrzebujemy zadbać o swoje potrzeby – nazwać je, zobaczyć, zaspokoić. Może potrzebujemy usprawnić komunikację w swojej rodzinie, między sobą a partnerem. Może czujemy, że istnieją trudności, które chcielibyśmy przepracować podczas sesji u terapeuty. Jeżeli chcemy rozpoznawać w sobie wysoką wrażliwość i mamy taką ciekawość, to interesuje mnie, co sprawiło, że ktoś zaczyna szukać informacji. Jaki obszar jest tak wyzwaniowy, że kierujemy się w stronę wysokiej wrażliwości.
Polecam serdecznie stronę: highlysensitive.eu gdzie można odnaleźć wiele ciekawych informacji o wysokiej wrażliwości.
Jak mogą radzić sobie rodzice, którzy nie zgadzają się w kwestii wychowania dziecka wysoko wrażliwego, np. jeden z nich chce stosować system kar, a drugi woli pozostawić dziecku więcej swobody?
Czuję, że w takiej sytuacji warto pokusić się o mediację? Można posprawdzać z trzecią osobą, jak nam jest w rodzicielstwie, co jest dla nas ważne i co będzie dobre dla rozwoju naszego dziecka. Warto posprawdzać, czy chęć korzystania z systemu kar (i nagród) to przekonanie, w którym tkwimy, mając na uwadze nasze własne dzieciństwo i czy jest to coś, czego się po prostu trzymamy, bo wydaje nam się bezpieczne. Warto powiedzieć sobie otwarcie, czym jest dla nas „dawanie dziecku więcej swobody”. Bo autentyczna relacja z dzieckiem nie opiera się o system kar czy nagród i nie dotyczy „pozwalania dziecku na wszystko”. To zobaczenie dziecka, podążanie za nim, odkrywanie granic, bycie w pobliżu, chronienie, kiedy ochrona jest potrzebna. Bardzo blisko mi do publikacji Agnieszki Stein – „Dziecko z bliska”. Polecam ją każdemu, kto szuka odpowiedzi na pytania dotyczące procesu wychowania swojego dziecka, nie tylko tego o wysokiej wrażliwości.
Czego możemy nauczyć się od dzieci wysoko wrażliwych?
Wszystkiego tego, czego będziemy chcieli się od nich nauczyć. Dzieci zapraszają nas bardzo spontanicznie do swojego świata. Zwracają uwagę na rzeczy, na które my – dorośli – często nie zwracamy uwagi. Potrafią cieszyć się z drobnostek, być wdzięczne. Możemy czerpać od nich wiedzę, jak być uważnym w zagonionej codzienności. Możemy uczyć się okazywania emocji i wyrażania swojego zdania. Możemy dostrzec, że drugi człowiek jest ważny. Wraz z całą różnorodnością, którą wnosi, przychodząc na ten świat.